Szybki kontakt
-
ul. Wesoła 36
42-202 Częstochowa
Polska
Sanctus - 34 300 00 88
- kontakt@sanctus.com.pl
Jacek Pulikowski - Razem czy osobno?
Znakomita książka poruszająca temat wspólnego zamieszkania przed ślubem par żyjących w tak zwanych "wolnych związkach".
Zdaję sobie jako realista sprawę, że książki tej nie przeczytają najbardziej jej potrzebujący: czyli ci niefrasobliwie żyjący w wolnych związkach i nie podejmujący trudu refleksji nad własnym życiem i przyszłością. Wierzę jednak, że sięgną po nią ludzie dobrej woli, którzy utwierdzą się w słusznych przekonaniach, znajdą nowe argumenty, by pomagać zagubionym. Czasem są to znajomi, koledzy, bliscy, a nawet rodzone dzieci. Książka szczególnie przydatna może być dla rodziców, wychowawców, katechetów i kapłanów zatroskanych o los wychowanków. Mogą z niej również skorzystać osoby, nie mające sprecyzowanych poglądów i wreszcie ci błądzący, lecz mający wątpliwości, którzy zachowali jeszcze zdolność zdroworozsądkowego myślenia. Książka jest napisana z pozycji osoby wierzącej, lecz z powodzeniem może z niej skorzystać każdy o otwartym umyśle, któremu obowiązująca poprawność polityczna nie odebrała zdolności krytycznego i logicznego myślenia.
Jacek Pulikowski
Jacek Pulikowski jest szczęśliwym mężem Jadwigi (od 34 lat) i ojcem Marii, Jana i Urszuli. Od wielu lat zaangażowany w działalność Duszpasterstwa Rodzin i Poradnictwo Rodzinne. Jest wspólnie z przyjaciółmi założycielem i wieloletnim Prezesem Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Poznańskiej. Przez dwie kadencje był świeckim audytorem Rady do spraw Rodziny Episkopatu Polski. Autor poczytnych książek (19) i artykułów w licznych czasopismach katolickich, oraz uczestnik audycji radiowych i telewizyjnych na tematy rodzinne (miłość, czystość, płciowość, ojcostwo, rodzicielstwo). Wszystkie jego książki wielokrotnie wznawiano w wielotysięcznych nakładach i przetłumaczono na języki obce (rosyjski, łotewski). Nagrodzony nagrodą wydawców katolickich Feniks za kilka książek w serii: Jak wygrać... Popularny mówca spotykający się z młodzieżą, narzeczonymi, małżeństwami, nauczycielami, kapłanami i... teściami.
Zawodowo: docent dr inż. Jacek Pulikowski jest nauczycielem akademickim na uczelni technicznej - Politechnice Poznańskiej. Ponadto prowadzi zajęcia na Podyplomowym Studium Rodziny na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Zobacz inne tytuły tego autora: Jacek Pulikowski
Fragment:
1. Wspólne zamieszkanie przed ślubem ułatwia poznanie siebie nawzajem nie tylko od święta (krótki czas spotkań), ale też w codzienności.
Sprawa jest oczywista i niepodważalna. Będąc ze sobą przez wiele godzin dziennie poznamy się lepiej niż tylko w czasie odświętnych umówionych spotkań. Na takie odświętne spotkania jesteśmy specjalnie uszykowani, ubrani a nawet umyci i „wypachnieni". Żyjąc pod jednym dachem oglądamy się we wszystkich sytuacjach codzienności, w których wyglądamy mniej korzystnie. Bywamy zmęczeni, zdenerwowani, źli czy po prostu chorzy. Tak więc, poznanie siebie przy wspólnym mieszkaniu jest dużo prawdziwsze i pełniejsze. Obejmuje ono całą codzienność i „conocność" a nie tylko sztuczną, odświętną stronę życia. Takie poznanie uchroni przed zawodem, jeżeli zdecydujemy się na ślub. Wiadomo powszechnie, że zawód po ślubie i pretensje o wcześniejsze granie i ukrywanie swego prawdziwego oblicza to zjawisko bardzo częste. Nie przeżyją tego niepowodzenia pary żyjące razem przed ślubem.
A kto powiedział, że para przygotowująca się do ślubu ma się spotykać tylko okazjonalnie? Mogą przebywać ze sobą całe dnie i widywać się nie tylko odświętnie. Mogą też poznawać siebie odwiedzając swoje rodziny. Co przy mieszkaniu razem, na które nie ma zgody rodziców, jest niemożliwe, a przynajmniej bardzo utrudnione. Tymczasem poznanie prawdziwe rodziny przyszłego współmałżonka jest kopalnią wiedzy o nim samym. Bez tej wiedzy poznanie jest tragicznie niepełne i często brak ten bardzo źle wpływa na przyszłe małżeństwo. Ponadto można świadomie planować wchodzenie w sytuacje trudne, w których wychodzi z człowieka wszystko, co próbuje nieuczciwie ukryć. Osobiście często proponuję wierzącym narzeczonym uczestnictwo w pieszej, najlepiej kilkuset kilometrowej pielgrzymce na Jasną Górę. Tu wyjdzie szydło z worka... Zobaczą siebie jak reagują, gdy są śmiertelnie zmęczeni, bez możliwości umycia się w ciepłej wodzie, głodni, przemoczeni do suchej nitki. Jaka jest prawdziwie ich religijność...Takich okazji może nie stworzyć nawet długie zamieszkiwanie w luksusowym, wygodnym mieszkaniu z dobrze zaopatrzoną lodówką. Jakoś nigdy nie słyszałem, by para żyjąca na kocią łapę wybrała się na pieszą pielgrzymkę. Może jednak coś w tym jest...? Tak więc, zamieszkanie wspólne wcale nie gwarantuje pełni poznania i nie do końca chroni przed zawodem po ślubie. Jednak, przede wszystkim wspólne mieszkanie (zgodnie z pierwotnym założeniem „próby") nader często nie kończy się ślubem i pozostawia dwoje poranionych ludzi mających obiektywnie mniejsze szanse na udane małżeństwo. Jest w tym jakaś niesprawiedliwość, bo dotyczy w znacznie większym stopniu kobiety niż mężczyzny. (Choćby ze względu na optymalny wiek rodzenia dzieci, lecz nie tylko to.) Jakoś nie spotkałem osoby, która by z kosza jabłek wybierała do zjedzenia to, które ... już zostało nadgryzione przez kogoś innego. Jeżeli chodzi o pełnię poznania to znanym faktem jest, że silna fascynacja pobudzeniami seksualnymi zagłusza chęć poznania złych stron partnera. Wszystkie złe cechy partnera i ostrzeżenia otoczenia są negowane i spychane do podświadomości bo... nie pasują do bajki, do przeżywanej sielanki. Niestety wychodzą z niej ze zdwojoną siłą w chwili pojawienia się pierwszych poważnych trudności i owocują najczęściej rozpadem związku. Tak więc, poznanie po uruchomieniu aktywności seksualnej jest poznaniem przez różowe okulary. Nie jest poznaniem w prawdzie i prowadzi do poważnych zawodów i obustronnych oskarżeń o udawanie, granie, ukrywanie wreszcie o oszustwo z premedytacją.
Co do poznania „conocnego" to omówię je później w bardziej „seksualnym" punkcie. Teraz tylko zauważmy, że: Poznanie się przez wspólne spanie jest dość wątpliwe. Po pierwsze, kiedy naprawdę śpią to się nie poznają. Po drugie, jeżeli są w łóżku i nie śpią, to zapewne co najmniej pobudzają się seksualnie. Stan taki każe nakładać różowe okulary i w gruncie rzeczy utrudnia poznanie w prawdzie!