Szybki kontakt
-
ul. Wesoła 36
42-202 Częstochowa
Polska
Sanctus - 34 300 00 88
- kontakt@sanctus.com.pl
Proboszcz z Ars. Święty Jan Maria Vianney. Biografia - Francis Trochu
Najlepsza i najobszerniejsza biografia świętego Jana Marii Vianneya, opracowana na podstawie akt procesu kanonizacyjnego oraz ogromnej liczby dokumentów i świadectw.
Ta biografia cieszyła się wielkim uznaniem Jana Pawła II, który w książce Dar i tajemnica wyznał:
„Od czasów kleryckich żyłem pod wrażeniem postaci Proboszcza z Ars, zwłaszcza po lekturze książki ks. Trochu".
Wydanie zawiera list Papieża św. Jana Pawła II "Św. Jan Maria Vianney - wzór dla wszystkich kapłanów".
Najlepsza i najobszerniejsza biografia świętego Jana Marii Vianneya, opracowana na podstawie akt procesu kanonizacyjnego oraz ogromnej liczby dokumentów i świadectw.
Ta biografia cieszyła się wielkim uznaniem Jana Pawła II, który w książce Dar i tajemnica wyznał:
„Od czasów kleryckich żyłem pod wrażeniem postaci Proboszcza z Ars, zwłaszcza po lekturze książki ks. Trochu".
Wydanie zawiera list Papieża św. Jana Pawła II "Św. Jan Maria Vianney - wzór dla wszystkich kapłanów".
Rozdział 1. Pierwsze lata (1786-1793) (fragmenty)
Jan Maria przyszedł na świat 8 maja 1786 roku po północy. Tegoż dnia został ochrzczony.
Z chwilą, gdy dziecię już mogło rozeznawać przedmioty, matka z upodobaniem ukazywała mu krucyfiks oraz święte obrazy, zdobiące izby wiejskiego domu. Skoro tylko drobne ramiona dziecka, wydostawszy się z powijaków, cokolwiek swobodniej poruszać się mogły, matka zaczęła prowadzić niepewną jego rączkę od czoła, ku piersi i od piersi do ramion. Wkrótce niemowlę do tego tak nawykło, iż pewnego dnia – gdy miało około piętnastu miesięcy – a matka przed podaniem zupki zapomniała dopomóc w nakreśleniu krzyża świętego, dziecię nie chciało ust otworzyć i kilkakrotnie zaprzeczyło ruchem główki: Nie, nie! Matka zrozumiała, o co mu chodziło i zaledwie, kierując rączką dziecka, uczyniła znak krzyża świętego, zaciśnięte usteczka wnet się otworzyły.
(...)
Gdy Jaś miał osiemnaście miesięcy i członkowie rodziny gromadzili się na wieczorny pacierz, wiedziony niezawodnie zmysłem naśladowczym klęknął wśród nich i umiał doskonale składać swe małe rączęta.
(...)
Świadkowie młodych lat Jana Marii, a zwłaszcza siostra jego Małgorzata, opowiadali, jak na pierwsze uderzenie dzwonka, na Anioł Pański, natychmiast klękał, uprzedzając w tym wszystkich. Niekiedy widziano, jak usunąwszy się od wszystkich, w rogu pokoju stawiał na krześle drogocenną dla siebie statuetkę i modlił się przed nią w zupełnym skupieniu.
(...)
Rozdział V. Późne powołanie (1805-1809) (fragmenty)
Po raz drugi tedy Jan Maria Vianney opuścił rodzinne pola w Dardilly i dach ojcowski. Choć wyrósł od czasu swej pierwszej Komunii, gospodarze z Point-du-Jour odnaleźli w dwudziestoletnim młodzieńcu to samo miłe i prostoduszne chłopię, które znali dawniej.
Aczkolwiek nie był jeszcze doskonałym, rychło dał poznać – ten, co miał kiedyś zostać świętym – do jakiego szczytu cnoty dojść może.
Przy każdym prawie posiłku zadowalał się się samą tylko polewką, nic innego nie jedząc, nawet gdy go o to poproszono.
(...)
Któregoś dnia, idąc w odwiedziny do rodziców i rodzeństwa, do Dardilly, oddał biedakowi nowe obuwie, które mu kupił ojciec. (…) Innym razem spotkał w drodze ubogą kobietę z kilkorgiem dziatek. Tknięty litością oddał jej siedem franków – to jest wszystko co posiadał. (...)